środa, 14 sierpnia 2013

Jak rozumiem pojęcia DIETA

Przedwczoraj wrzuciłam filmik z 3 dnia DH (Dieta Herbalife)



    Dzis mamy dzień 5 i już jest ok..no nie jest jeszcze szał, bo aż się oblizałam przechodząc obok części piekarniczej w Piotrze i Pawle. Ale cześć słodyczowa nic...zero ruchów żołądka.

    Przypuszczam, że znajdą się tacy którzy stwierdzą, że się głodzę i że nie o to chodzi.

    Moi drodzy informuję, że ja mogę jeść na okrągło. Nawet godzinę po obiedzie mogę mieć ssanie żółądka, a raczej kubków smakowych i tej cześci mózgu, która mówi "ŻREĆ". W pracy może nie wpierniczma, ale jak nie mam co robić i siedzę w domu....oj lepiej żeby nie wiedzieć. To i tak cud, że nie ważę 80 kg tylko 68kg.

   Tak upubliczniam, przynajmniej spojrzę i powiem sobie: udało Ci się! Bo mi się uda!

   Do tematu...Dieta to nie coś na krótko. To coś co jest na całe życie. Chyba żaden dietetyk nie powie Wam, że macie stosować diete kopenhaską czy South Beach- jeśli to to samo to przepraszam, ale ja się nie znam. Powie Wam, że musicie zmienić swoje nawyki żywieniowe! I tak być musi.

    Ja i tak patrzyłam na to co jem. Ale jeśli nie będzie się jadło w miarę regularnie to zapychanie się nawet marchewką nic dobrego nie przyniesie, zresztą ile można jeść marchewkę zamiast czekolady! Najlepiej mieć taki jeden dzień na np ciasta domowej roboty  i nie od razu jeść całą blachę!

    I jeszcze jedno odchudzanie zaczyna sie w głowie...Póki mamy krzywy obraz siebie to nawet 52 kg będzie dla nas za dużo!! Akcpetujmy to jakimi jesteśmy! Jak pokochamy siebie to pokochaja nas inni.

   A na koniec prośba: skoro ktoś nam mówie, że nie je słodyczy czy czegoś to uszanujmy to!!!


   A teraz wkleję Wam coś co zobaczę pod koniec września









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz